Web Content Display Web Content Display

Oko w oko z... wilkiem

Narratorem niezwykłego spotkania z wilkiem jest Antoni Kasprzak, podleśniczy Nadleśnictwa Sieraków, z zamiłowania i pasji fotograf przyrody. Zapraszamy do przeczytania relacji w ramach cyklu "Wierzę w leśne zwierzę".

(październik 2016 r.)

Miało wyjść z krzaków i ryczeć. Jak już wyszło to myślałem, że zawyje. Nie zawyło, niestety. Podeszło na kilkanaście metrów, powąchało i czmychnęło...

Od miesiąca próbowałem zmusić swój organizm aby wstać wcześnie rano, przed pracą, zobaczyć co się dzieje w lesie. Nie było to łatwe ani przyjemne a początki wręcz tragiczne dla ciała, ducha natomiast przestraszyły. Poszedłem na zeszłoroczny zrąb z nadzieją, że światło rozpraszać się będzie w porannej mgle. Niestety, ani mgły ani światła takiego jakie sobie wcześniej w głowie wymyśliłem nie było. Idąc jednak piaszczystą drogą zauważyłem tropy wilka, dość wyraźne o szarówce, mimo że odciśnięte w suchym, sypkim piachu. Nawet nie zastanawiałem się czy trop jest świeży czy nie. Po prostu był, leżał w piachu jak wiele innych spotykanych w lesie wilczych tropów. Doszedłem na miejsce i z braku sił uklęknąłem na skraju starszego drzewostanu. Z powodu suszy pod stopami wszystko trzeszczało i pękało, robiąc niesamowicie wiele hałasu. Pozycja "na klęczkach" trwała dość długo, wystarczająco, aby nogi zdrętwiały.

Było chłodno, zwierza nie było widać, ciekawego światła nie było, wszystko na nie. Po co więc się męczyć? Może czas wracać do domu, wypić gorącą herbatę, posłuchać co w Trójce mówią? Coś jednak podpowiadało, że może jeszcze chwilę, może pięć minut jeszcze pozostać. Klęczę niczym przed ołtarzem w leśnej świątyni. Nasłuchując ryczących w oddali byków słyszę zaniepokojenie wśród ptasiej drobnicy. Sikory odzywają się ostrzegawczo, strzyżyki świergolą, jak gdyby jakieś zło nadciągało a sójki w typowy dla siebie sposób skrzeczą na całe gardło, tak jak zazwyczaj na mój widok. Wszystko jednak w znacznej odległości ode mnie. Myślę sobie, że to może jakaś kuna, lis czy... człowiek. Skupiam wzrok na miejscu, skąd dochodzą ostrzegawcze głosy, wypatrując niebezpieczeństwa dla sikor, strzyżyków, rudzików i sójek ale także i dla mnie. I nagle w odległości około 150 m dostrzegam szarą postać wilka podążającego w moim kierunku.



Ponieważ wilka, wilki widziałem już nie raz w naturalnym środowisku, nie miałem żadnej wątpliwości co do trafności oznaczenia źródła niepokoju. Tymczasem wilk, może "wilkowa",szwędał się po zrębie raz po raz wchodząc w uprawę i znikając na kilka sekund. Ciągle jednak podążał w moim kierunku. Kiedyś w takich sytuacjach zastanawiałem się co robić: czy szukać lepszej pozycji do obserwacji, czy pstrykać zdjęcia, czy napawać się widokiem i czekać na rozwój sytuacji. Dziś już wiem, że najlepiej czekać nie zmieniając miejsca i robiąc dokumentacyjne zdjęcia. Jeśli wilk będzie chciał podejść bliżej, to podejdzie, jeśli nie - to ja i tak nie jestem w stanie zbliżyć się do niego. Miałem już kilka podobnych spotkań i ta metoda zawsze się sprawdzała. Może to kwestia szczęścia, może "szczęścia wypracowanego-doświadczonego". Klęczę, pstrykam zdjęcia a wilk węsząc zbliża się do mnie kompletnie nie mając pojęcia kto go obserwuje. Gdy dochodzi na kilkanaście kroków zatrzymuje się i w bezruchu łapiąc powietrze nosem spogląda w kierunku, gdzie jakiś czas temu spłoszyły się dwie sarny. Stoi w bezruchu kilka sekund po czym spuszcza głowę, oblizuje się (nie wiem czy na zapach po straconym śniadaniu czy po prostu zwilżał nos), odwraca i zmierza w kierunku uprawy przechodząc ok. 10 metrów ode mnie.



Przechodzi tak blisko, że słyszy stabilizację obiektywu oraz klapnięcia migawki. Zatrzymuje się na wprost mnie, oko w oko. Zaciekawiony podnosi wysoko głowę i przypatruje się, co to takiego dziwnego na niego patrzy. Nasłuchuje, uszy kieruje w moim kierunku jak radary. Myślałem, że to już koniec naszego spotkania i za chwilę wystrzeli jak z procy w pobliską uprawę. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, spokojnie obraca się, obniża głowę i węsząc powolutku odchodzi. Widocznie nie wyczuł jeszcze mojego zapachu, a że wilki nie mają zbyt dobrego wzroku potraktował mnie... nader lekceważąco.

Odchodzi węsząc. Nagle staje w bezruchu, wyciąga głowę do przodu i... i wiedziałem, że to już koniec naszego spotkania. Poczuł woń człowieka. Dwoma susami pokonał kilka metrów i wbił się między sosny i brzozy...

Wilki do wielkopolskich lasów powróciły już jakiś czas temu. Najczęściej spotykane są na obszarze Puszczy Noteckiej, w Nadleśnictwie Sieraków, ale coraz częściej odnotowuje się je również w innych rejonach naszej dyrekcji, m.in. Nadleśnictwie Czerniejewo i Nadleśnictwie Antonin. Szacujemy, że na dobre zadomowiło się już kilka watah. Spotkanie z wilkiem należy jednak do rzadkości, a tym bardziej fotografowanie. Więcej informacji o wilkach znajdziecie w poniższych infografikach przygotowanych przez Lasy Państwowe.

Antoni Kasprzak jest jednym z najbardziej uzdolnionych fotografów przyrody. Ukończył studia leśne w 2005 roku na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Obecnie pracuje jako podleśniczy w Nadleśnictwie Sieraków (RDLP w Poznaniu). Jego fascynacja przyrodą przekłada się na fotografie pełne ekspresji i zaskakujących scen. Dzięki nim możemy podglądać życie dzikich zwierząt, ich codzienne czynności a także zupełnie nietypowe zachowania. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród, w tym magazynu przyrodniczego BBC Wildlife Magazine i Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.

Wiele zdjęć Antka możecie obejrzeć w ramach naszego cyklu "Wierzę w leśne zwierzę". Zapraszamy Was do wspólnego odkrywania tajemnic zwierząt wielkopolskich lasów!