Refleksja, zaduma, miniony czas…

Jak co roku w dniu Wszystkich Świętych tłumnie odwiedzamy cmentarze, aby ozdobić groby i zapalić znicze. W rodzinnym gronie spotykamy się nad mogiłami bliskich nam osób, symbolizując łączącą nas więź. W tym szczególnym dniu zadumy i modlitwy również my, leśnicy, wspominamy tych których nie ma już wśród nas.

Szczególne miejsce w naszych myślach zajmuje las, będący niejednokrotnie powiernikiem skrywanej przezeń tajemnicy, którą leśna brać zachowuje dla przyszłych pokoleń. Dbamy o miejsca, gdzie często usypany kopczyk z ustawionym krzyżem oznacza symboliczny grób, zarówno znanych jak i tych nieznanych z imienia i nazwiska.

Wspominając leśników z pewnością nie możemy zapomnieć o tych, którzy za umiłowanie Ojczyzny i lasu zapłacili najwyższą daninę, a miejsca ich spoczynku, jak dotąd pozostają nieznane. Na terenie wielkopolskich lasów takich miejsc jest kilka. Chcemy dziś przypomnieć dwa takie przykłady.

Nasi bohaterowie przed wybuchem II wojny światowej zatrudnieni byli w dobrach Hrabiego Żółtowskiego. Pierwszy z nich, Józef Bartkowiak był gajowym w Reńsku, a tuż przed wybuchem wojny przeniesiony został do lasów prywatnych koło Rydzyny. Drugi, Józef Nowak, sprawował obowiązki leśniczego rewirowego w Księginkach. Jak pozostała służba leśna nadzorowani byli przez dyrektora Feliksa Markiewicza, urzędującego w Nadleśnictwie Orliniec koło Dolska.

Służba leśna podległa dyrektorowi Markiewiczowi ze swych obowiązków wywiązywała się znakomicie, o czym świadczą bardzo pozytywne opinie wystawione na piśmie przez dyrektora. Niestety po wybuchu wojny tym dwóm leśnikom nie dane było się spotkać ze swymi bliskimi. Józef Bartkowiak, chcąc wrócić do rodziny, zamieszkującej nadal w Reńsku, został zamordowany przez hitlerowców w nieznanych okolicznościach.

W podobnej sytuacji stracił życie leśniczy Józef Nowak. Jako żołnierz kampanii wrześniowej opuścił okolice Sochaczewa, chcąc dotrzeć do Księginek, do których niestety nie przybył. Jego rodzina dopiero w 1947 roku poznała tylko część prawdy. Jak się okazało, Józef Nowak został zamordowany przez miejscowych Niemców z Reńska, na trasie Kotusz – Kościan. Również w tym przypadku miejsce spoczynku jest do dziś nieznane.

Niech tych kilka słów będzie symbolicznym światełkiem leśnej pamięci o naszych kolegach.

Darz Bór