Co wiosną w lesie śpiewa?

Każdego roku, gdy nastaje wiosna i coraz głośniej zaczynają rozbrzmiewać ptasie trele, takie pytanie samo się nasuwa. Początkowo nieśmiałe, pojedyncze ptasie trele z każdym cieplejszym dniem stają się liczniejsze, radując uszy i serca każdego spacerowicza.

Po co ten cały śpiew?

W rzeczywistości wiosenne ożywienie i głośne ptasie pieśni mają do spełnienia ważne zadania:

- dla ptaków wykazujących silny terytorializm śpiew jest sygnałem, że dany teren jest już zajęty i należy próbować swoich sił gdzieś dalej;

- dla ptaków niezwiązanych aż tak silnie ze swoim terytorium, wyśpiewywane pieśni stanowią swoistą propozycję matrymonialną, świadczą o dobrej kondycji samca i jego gotowości do obrony przyszłej partnerki i gniazda. To właśnie dlatego najpiękniejsze wokalne ptasie popisy możemy usłyszeć wiosną. 

Zdjęcie przedstawia skowronka z otwartym dziobem, siedzącego na słupku. Fot. Tomasz Owczarzak

Dla przykładu skowronek w okresie godowym przez większą część dnia lata sto metrów nad ziemią, nie je, nie pije, nie śpi. Śpiewa na wdechu i wydechu, nic nie robiąc sobie z tego, że zdaniem naukowców taki wydatek energetyczny dla niewielkiego ptaszka nie jest po prostu możliwy.

Pamiętajmy jednak, że w śpiewie nie chodzi tylko o zdobycie samicy czy wyznaczenie granic terytorium lęgowego. Znany nam z ogrodów kos czy dzwoniec, o polnym skowronku nie wspominając, śpiewa nawet wtedy, gdy już samicę ma. Dlaczego? Śpiew samca działa uspokajająco na wysiadującą jaja partnerkę. Skoro samiec śpiewa, to znaczy, że wokół panuje spokój i nie ma zagrożeń. Gdy milknie, samica zwiększa czujność, wiedząc, że coś go zaniepokoiło. Gdy samica usłyszy głos ostrzegawczy samca, to po cichutku z gniazda schodzi, by ewentualnemu drapieżnikowi nie zdradzić, gdzie ukryte jest jej gniazdo. W ten sam sposób postępują trznadle, lerki, piegże i wiele innych drobnych ptaków.

Jednak każdy strażnik terytorium lęgowego milknie, gdy w ich gnieździe pojawiają się pisklęta. Wtedy nie czas na trele, ale na zdobywanie pożywienia dla młodych. Pary zajmujące się lęgiem porozumiewają się ze sobą jedynie za pomocą krótkich dźwięków, które nie wiele mają wspólnego z prawdziwym śpiewaniem.

Strategie podrywu          

Ciekawe jest również to, że zwykle najładniej śpiewają osobniki gatunków, u których samce są podobne do samic. A więc piękniejszym śpiewem odznaczają się skromniejsi śpiewacy. Nie powinno nas to dziwić, bo tylko umiejętności wokalne dają wówczas skromniej ubarwionemu samczykowi szansę zaimponowania samiczce. Wśród tych niepozornych wirtuozów są dwa gatunki słowików, drozd śpiewak, skowronek, cierniówka, łozówka i wiele innych.

Kolaż zdjęć przedstawiających słowika, trznadla, skowronka i trzcinniczka. Fot. Canva

Niektórzy „leśni wokaliści” terenów podmokłych nie imponują samicom wirtuozerią swego śpiewu, ale wytrwałością. Trzciniak swe „ryba, ryba, rak, rak rak...?” odśpiewuje kilkaset razy dziennie.  Wytrwale i monotonnie koncertują także trzcinniczek, rokitniczka, wodniczka, i parę innych skrytych w zaroślach śpiewaków.

Samiec musi jednak nie tylko śpiewać wytrwale, ale też perfekcyjnie odtwarzać typowe dla gatunku trele. Takim głosem często spotykanym podczas wiosennych wycieczek do lasu jest głos drozda śpiewaka. Jego melancholijny, monotonny śpiew jest niewątpliwie zwiastunem szybkiego ocieplenia. Pieśń drozda wykonywana z wysoko położonych miejsc, zaliczana jest do najgłośniejszych ptasich śpiewów.

Wiosenni celebryci

Często podczas wiosennych spacerów możemy usłyszeć śpiew zięby-  najprawdopodobniej najliczniejszego ptaka w Polsce. W rewirach lęgowych zjawiają się najpierw zimujące w Polsce samce, które zaczynają intensywnie śpiewać-melodia samca zięby jest jedną z najładniejszych pieśni słyszanych w miastach. Co ciekawe młode zięby uczą się śpiewać, wsłuchując się w głos swego ojca (wychowywane w niewoli nie nauczą się tego dobrze) i być może dlatego ptaki z różnych regionów Polski śpiewają nieco odmiennie. Im większy dystans dzieli populacje, tym wyraźniejsze stają się różnice w śpiewie, zwłaszcza w zakończeniu pieśni. Znany jest także prócz śpiewu inny głos zięby, tzw. wołanie o deszcz. Ponoć samce odzywają się w ten sposób, gdy zbliża się deszcz, a przynajmniej pogorszenie pogody, więc gdy usłyszymy głos zięby brzmiący jak „kłirr” lub „irrr” biegnijmy po parasol.

Zdjęcie przedstawia ziębę na gałęzi. Fot. Tomasz Owczarzak

Słyszany głównie wieczorami, gdy cichnie ptasi chór różnorodnych głosów, śpiew kosa składa się z melodyjnych fletowych gwizdów, choć czasem może wprawić w zakłopotanie słuchaczy. Kos jest bowiem mistrzem naśladownictwa i w swoją pieśń potrafi wplatać przeróżne dźwięki zasłyszane w okolicy. Mogą to być nawet dźwięki telefonów komórkowych!

Jeśli w ogrodzie będziemy im często gwizdać krótką melodię, jest duża szansa, że "nasz" kos wplecie ją do swego repertuaru. Choć upierzenie kosów świetnie maskuje ptaki poszukujące pożywienia wśród liści lub w ziemi, samiec wykonujący swoje wokalne popisy stara się wybrać jak najbardziej wyeksponowane miejsce – może to być czubek drzewa lub dach dużego budynku. Wszystko by jego pieśń była słyszalna dla wszystkich rywali. Gdy mimo ostrzeżeń, któryś z samców zdecyduje się naruszyć jego terytorium, może dochodzić do prawdziwych walk, podczas których ptaki mogą się wzajemnie kaleczyć. Niezwykle interesujący jest fakt, że kosy z populacji leśnych, czyli wędrujące, śpiewają znacznie bardziej skomplikowane melodie, niż kosy z populacji miejskich, niewędrowne. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że kosy odlatujące na zimę napotykają samce z południowej Europy i uczą się od nich, urozmaicając własną pieśń. Natomiast kosy z miast mogą uczyć się śpiewu od najwyżej jednego lub dwóch samców z sąsiednich rewirów.

Warto wsłuchiwać się w ptasie trele, odgłosy przyrody dostępne na wyciągnięcie ręki w każdym parku i lesie, stanowią cudowną terapię i odskocznię od miejskiego hałasu i pośpiechu.