Webcontent-Anzeige Webcontent-Anzeige

W oczekiwaniu na Noc Sów - Puchacz

Już za kilka tygodni Noc Sów. W ramach przygotowań do tego wydarzenia będziemy publikować dla Was co tydzień sowie opowieści. Zaczynamy z przytupem i rozmachem, gdyż od największej sowy Europy. Czy można ją zobaczyć w wielkopolskich lasach? Odpowiedź brzmi tak, choć mimo dużych rozmiarów dostrzec ją w lesie jest niezwykle ciężko. To skryty i płochliwy gatunek, dlatego zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest nastawienie… uszu. Mowa o puchaczu.

Co ma wspólnego sowi wzrok z kinem 3D? Dlaczego płomykówka widzi 35 razy lepiej od człowieka? Co to są fałszywe uszy i do czego służą? Oraz co ma wspólnego puszczyk z demoniczną strzygą. Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w zimowym cyklu o sowach w "Wierzę w leśne zwierzę". Przypominamy, iż Noc Sów już 24-25 marca 2018 r.

Dla ptaków osiadłych, które na zimę nie odfrunęły do ciepłych krajów, przełom stycznia i lutego to bardzo intensywny czas łączenia się w pary i przystąpienia do lęgów. Mimo, iż takie zachowanie kojarzy nam się wyłącznie z przedwiośniem to w przypadku dużych drapieżników, przywiązanych do swoich rewirów, jak bieliki czy puchacze, łagodna zima nie jest żadną przeszkodą do rozpoczęcia sezonu.

Puchacz (Bubo bubo) jest prawdziwym sowim rarytasem. W skali kraju jego liczebność ocenia się zaledwie na 250 par. Występowanie w wielkopolskich lasach ogranicza się praktycznie wyłącznie do Puszczy Noteckiej. Wśród 10 gatunków lęgowych sów stwierdzonych w Polsce puchacz zdecydowanie wiedzie prym, nie tylko pod względem wielkości, ale i terminu lęgowego. Nierzadko zdarzały się bowiem sytuacje, że jaja były składane na śniegu, jeszcze w lutym. I pod tym względem puchacz jest również wyjątkowy. Nie gniazduje w dziuplach jak większość sów tylko w otwartych dużych gniazdach zbudowanych przez ptaki szponiaste i bociany czarne. Z drugiej strony trudno sobie wyobrazić jakich rozmiarów musiałby być dzięcioł, by wykuć dziuple dla tak dużej sowy…

A puchacz jest ogromny, to największa z europejskich sów. Większa samica może ważyć nawet do 4 kg, osiągając przy tym 180-centymetrową rozpiętość skrzydeł. A to więcej niż u naszych „małych” orłów – orlików. Dla porównania najmniejsza sowa, sóweczka, mieści się w naszej dłoni, ważąc 75 gramów przy rozpiętości skrzydeł zaledwie 35 cm.

Puchacz jest również jedyną leśną sową, która może gniazdować także na ziemi, rozgarniając nieckę w niedostępnym i zacisznym miejscu pod wykrotem lub pniem. Niestety takie naziemne gniazda są zdecydowanie bardziej podatne na atak drapieżnych ssaków. W sierakowskich lasach Puszczy Noteckiej, by czynnie chronić ten gatunek leśnicy włączyli się w akcję sowiego projektu „Bubobory”, budując sztuczne puchaczowe gniazda. Dzięki temu zwiększa się prawdopodobieństwo bezpiecznego odchowania lęgu przez te ptaki w gniazdach nadrzewnych. Są one pod ścisłym nadzorem kadry leśnej i ornitologów a ich stanowiska lęgowe objęto specjalną formą ochrony przyrody – ochroną strefową. W ten sposób wyłącza się obszar wokół gniazda z prowadzenia gospodarki leśnej i ruchu turystycznego.

Puchacz jest polifagiem, co oznacza, iż w kręgu jego kulinarnych zainteresowań znajduje się praktycznie wszystko co lata i biega w okolicy. Zwykle żywi się zwierzętami średniej wielkości, np. karczownikami, wiewiórkami, drozdami czy grzywaczami. Potrafi jednak upolować również większe, takie jak: kaczki, zające a nawet myszołowa czy inną sowę. Znany jest również ze zręcznego skalpowania i oprawiania jeży. O diecie danego osobnika można przekonać się przeglądając wypluwki i resztki pokarmu pod gniazdem. Znajdziemy tam liczne ślady po ofiarach, w tym charakterystyczne pióra ptaków szponiastych i sów, kolce jeży a nierzadko pióra ptaków krukowatych i kaczek. Bywa, że w pobliżu gniazda składowane są także ofiary pozbawione głów, przeznaczone do późniejszej konsumpcji. W tym wypadku nazwanie puchacza „łowcą głów” wydaje się być uzasadnione. Fakt jest jednak taki, że to bardzo duży i silny drapieżnik, który nieco antropomorfizując, wzbudza strach u większości mieszkańców lasu. Nawet pisklęta wyglądają groźnie, przyjmując pozycję obronną, sycząc i kłapiąc dziobem.

Dodajmy, iż puchacz jest agresywny również w stosunku do swojego gatunki. To bardzo terytorialna sowa, która w okresie lęgowym broni obszaru o powierzchni 1-1,5 km2, a przez pozostałą część roku nawet kilka razy większego, do 20 km2. Nie są znane jednak przypadki atakowania pod gniazdem człowieka, jak to czyni puszczyk uralski. Na nasz widok puchacz ucieka, co może się wiązać nawet z opuszczeniem gniazda i stratą lęgów.

Puchacz lubi różnorodność, im bardziej zróżnicowany stary las, poprzeplatany jeziorami, polami i łąkami, tym łatwiej o zasobny pokarm. Drzewostan musi być w miarę prześwietlony, by przy dużej rozpiętości skrzydeł ptak mógł łatwo manewrować między drzewami. Daleko mu jednak do zwinności jastrzębia czy krogulca, przeciskających się wręcz w akrobatycznych lotach na pełnej prędkości między pniami i koronami drzew w gęstym lesie.

Jeśli chcielibyście wiedzieć więcej o sowach, zachęcamy Was do regularnych odwiedzin naszej strony www.poznan.lasy.gov.pl. Do końca marca będziemy co tydzień publikować ciekawostki o tych niezwykłych stworzeniach. Leśnicy nie tylko włączają się w ochronę gatunkową sów ale również, na przełomie marca i kwietnia, prowadzą zajęcia edukacyjne połączone z wieczornymi warsztatami i nasłuchami dla grup szkolnych. Warto skontaktować się z lokalnym nadleśnictwem, by nie przegapić tegorocznej NOCY SÓW. Wydarzenie to, już owiane tradycją, organizowane jest od kilku lat. Inicjatorem akcji jest Stowarzyszenie Ptaki Polskie. To niepowtarzalna okazja, by poznać zwyczaje tych drapieżników a nawet stanąć z nimi oko w oko. Listę nadleśnictw RDLP w Poznaniu biorących udział w akcji opublikujemy już w krótce.
Sowy, w tym puchacz spełniają bardzo ważną funkcję w ekosystemach leśnych, ograniczając populację myszy czy norników. Ich obecność świadczy również o różnorodności lasu, różnej strukturze wiekowej i gatunkowej z zachowaniem bardzo ważnych starszych drzewostanów. Warto wybrać się nocą w takie miejsce. Jeśli dopisze nam szczęście usłyszymy donośny głos, niosący się na odległość nawet 4 km. Dlatego zdecydowanie lepiej nadstawić uszy niż próbować innego sposobu lokalizacji. Metodą tą posługują się również ornitolodzy, w określaniu rewirów lęgowych poszczególnych gatunków. Sowy są wyjątkową grupą ptaków, przy badaniu której określa się lokalizację zajętych rewirów za pomocą nasłuchów. To zdecydowanie łatwiejszy i mniej inwazyjny sposób, zwłaszcza w przypadku gatunków o nocnym trybie życia, jak puchacz.
 
Puchacz jest najbardziej aktywny wokalnie po zachodzie słońca. Dawniej wierzono, że pohukuje wieczorem na pogodne dni zaś w nocy na deszcz. Naukowe wytłumaczenie jest oczywiście zupełnie inne. Poprzez takie pohukiwania puchacz oznajmia na przedwiośniu zajęte terytorium lęgowe, którego broni przed rywalami oraz komunikuje się z przyszłym partnerem lub partnerką. Jego pohukiwanie nie ma jednak nic wspólnego ze znanym nam odgłosem z horrorów, do którego wykorzystuje się odgłos puszczyka. Sami posłuchajcie!

Z puchaczem, jako największym przedstawicielem rzędu sów, jest związanych także mnóstwo legend i zabobonów. Od jego łacińskiej nazwy „Bubo" pochodziła nazwa popularnego demona z wierzeń słowiańskich „bobo". W Wielkopolsce bobo nazywany był bobokiem a na Górnym Śląsku bebokiem. Bobo był małą, brzydką i złośliwą istotą, którą straszono dzieci w celu ich zdyscyplinowania. Krył się w ciemności i wyrządzał w domu różne szkody. Wykorzystywali to chętnie rodzicie - w Wielkopolsce i Małopolsce straszono dzieci powiedzeniem: "cicho bądź, bo cię bobok weźmie", albo "jak nie bedzies jot, to ciebie bobo zjy". O powiązaniu beboka z puchaczem możemy wyczytać w XIX wiecznym traktacie „Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych” autorstwa Ryszarda Berwińskiego. Z kolei w Średniowieczu w puchaczu widziano symbol błędnej nauki i znak piekielny. Wierzono również, iż puchacz powstał z człowieka, który w postny dzień jadł mięso.